Zostały cztery minuty do końca spotkania, a Widzew przegrywa w Zabrzu z Górnikiem 3:0. Od zwycięstwa w tym meczu zależało, czy Łodzianie włączą się do walki o europejskie puchary. Przykre jest to, że ani przez jedną minutę nie chcieli do tej walki się włączyć.
Jest kilka spotkań, które w tym sezonie Widzewiacy rozegrali „na alibi”. Po to, by udawać grę, dotrwać do końca. To było jedno z tych spotkań – Widzew traci właśnie czwartą bramkę… Kibice nie są na tyle naiwni by wierzyć, że ich ulubieńcy nie mogą nawiązać skutecznej walki z zespołami takimi, jak Górnik Zabrze. Gdy im zależy, piłkarze Widzewa potrafią wznieść się na wyżyny umiejętności i pokonać rywali znacznie wyżej notowanych. Pytanie brzmi, czy o wynikach tej drużyny naprawdę zawsze decydują sprawy wyłącznie sportowe.
Odwrotnie, niż w ligach zachodnich polskie zespoły grywają w kratkę, taka była cała nasza liga w tym sezonie. Zdarzały się mecze kuriozalne – zespoły świetne w jednej kolejce, kompromitowały się w następnej. Być może więc problem uczciwości piłkarzy dotyczy całej ligi, ale mnie jako kibica interesuje postawa Widzewa: gdy oglądam mecz, w którym „mój” zespół markuje grę, mam prawo czuć się oszukany.
Jadąc do Zabrza Widzewiacy demonstrowali luz i spokój. Nawet zatrzymali się na chwilę w Częstochowie, bo zagraniczni zawodnicy chcieli zobaczyć sanktuarium jasnogórskie. A w czasie spotkania Grzesio Mielcarski powiedział: „Widzewiacy wyglądają tak, jakby jechali tu trzy dni autobusem i właśnie przed chwilą z niego wysiedli.” To chyba wystarczy za cały komentarz…
Nie jest tajemnicą, że w Widzewie (znów, niestety) sprawę komplikują kłopoty finansowe. Pilkarze liczą, zamiast zarobionych złotówek, kolejne tygodnie zaległości. To nawet można zrozumieć: ktoś nie płaci, to nie pracujemy. Ale z perspektywy zawodowej uczciwości byłoby lepsze, gdyby cała drużyna w ramach protestu nie wyszłaby na boisko – czy w Zabrzu, czy wcześniej – aniżeli udawała, że pracuje, oszukując swoich kibiców. Jeśli tak jest, jeśli naprawdę świadomie nie angażują się w grę, nie są godni najmniejszego nawet szacunku. I to kibice powinni zbojkotować mecze z ich udziałem.
Nie może być zgody na postawę piłkarzy, którą śmiało nazwać można antysportową. Widzew utrzymał się w ekstraklasie, latem dojdzie pewnie do małej rewolucji personalnej (że finansowej, czyli znacznie mniejsze nakłady właściciela na drużynę, widać już po miejscach planowanych zgrupowań). Jest więc pewne, że zespół będzie od jesieni mierzył siły na zamiary i nikt cudów od nich nie oczekuje. Poza jednym – kibice mają prawo domagać się bezwzględnej uczciwości i maksymalnego zaangażowania w grę tych, którzy noszą koszulkę z Widzewskim herbem na piersi. W przeciwnym razie całe to przedsiębiorstwo, jakim jest obecnie zespół Widzewa Łódź, straci swoich najwierniejszych klientów. A wtedy fimie – oby nigdy tak nie było – naprawdę zajrzy w oczy widmo totalnego bankructwa.