Podróże kształcą. Już krótki urlop zagranicą daje szansę innego spojrzenia, dystansu, z jakim można obserwować sprawy bliskie ukochanemu narodowi polskiemu. Dzięki satelitarnej TVP Polonia turyści w hotelach nie tracą kontaktu z macierzą, jest na przykład Teleexpress, świetna podczas wakacji – bo i szybka i wesoła – forma pozyskiwania wiadomości. W tymże Teleekspressie, wśród innych rewelacji sezonu ogórkowego podano, że oto w jakiejś wiosce na wschodzie Polski (wybaczcie, nie pamiętam nazwy ) została przypadkiem wykopana bryłka węgla. Na miejscu pojawili się wkrótce państwowi eksperci od spraw wydobywczych i rozpoczęto bezzwłocznie próbne odwierty. A nuż da się odkryć nowe źródełko zwiększania narodowego dochodu.
Reporter Teleekspresu – szybki i zabawny przecież – od razu poszedł we wsi do ludzi, co to dziewięćdziesiąt procent na bezrobotnym siedzi… Czekacie na pracę, są chętni? A jakże, chyba wszyscy, bo taka kopalnia w okolicy, to byłoby coś. Już chyba nie byłoby chłopa, co do tej roboty by nie poszedł. A jak wiercą, to na pewno jakąś kopalnie będą budować, nie? Sympatyczny jak zwykle Maciej Orłoś konkluduje materiał kolegi: no, do roboty to może by i chcieli, ale problem w tym, że jeśli w ogóle w tym miejscu jest węgiel i jakaś kopalnia powstanie, to dopiero za jedenaście lat. Tak długo? No cóż. Tyle trwa w Polsce wydawanie wszystkich urzędniczych pozwoleń na budowę inwestycji tej wielkości…
Jedenaście lat. Tak, to nie Ameryka. U nas nie da się wsadzić łopaty w ziemię, dostać się do ropy a potem założyć prywatne kurki na złotonośną strużkę: o, nie! U nas, co w ziemi i w wodzie, to państwowe. Jak coś znajdziesz, masz od razu zgłosić urzędom, bo inaczej okradasz państwo. Wszystko jedno, węgiel, ropa, gaz, zabytek archeologiczny, nawet ryba w stawie – co państwowe, masz oddać, ani się waż złodziejskiej ręki do państwowego przystawiać. Ale niechby i „opiekuńcze państwo” nam ten węgiel od razu z łapska wyrwało: jak to jest, czemu tak długo czekać by na taką kopalnię? To i logiczniej byłoby nawet budowę przyśpieszyć, bo jak pańswo biedne i gotówki potrzebuje, to chyba lepiej, jak w krótszym czasie do złoża się dostanie? Ano, właśnie – nie. U nas , jak w Rosji, „na abarot”. Albo „po adnamu”, inaczej. Jedenaście lat to jedenaście, nijak przyśpieszyć się nie da, bo powaga istniejących praw i urzędów zachowana być musi! A, wiadomo, jak decyzja miesiąc nie odleżakuje, wagi państwowej, prawomocności nie nabierze, to uznana być nie może. Jeszcze by ją jacyś zieloni albo mieszkańcy okoliczni do sądu zaskarżyli, że im kopalnia w życiu przeszkadzać będzie…
Polska z zewnątrz straszna i śmieszna zarazem wydaje się… Jak ten Teleekspress, który całą sprawę jak zwykle w żart obrócił.