O tatusiu przy porodzie, czyli oby tylko nie zemdleć!

W internecie znaleźć można rozmaite wypowiedzi, poruszające temat obecności ojca przy porodzie. Niektórzy, jak pewien koleś,

http://monteki.blog.onet.pl/Byc-czy-nie-byc-przy-porodzie,2,ID433085813,n

mówią wprost: poród nie jest dla mężczyzn! Niby zakłóca to męskie, estetyczne poczucie rzeczywistości, może obrzydzić nam partnerkę na resztę życia oraz spowodować rozpad małżeństwa.

Podziwiam światopogląd autora szczerej wypowiedzi blogerskiej – jak się zdaje, ma on w całkowitym poważaniu takie okoliczności rodzenia, jak obecność matki (jego żony) i dziecka (jego dziecka). No pewnie, chodzi o to, żeby facet miał wygodnie. Parę miesięcy temu zrobił sobie i żonie dobrze, będzie z tego dzieciak – i luz, niech się baba męczy, mogła się nie rozkładać na kanapie, czemu teraz narzeka. Pojęczy, pojęczy, urodzi, to i później niech sobie wychowuje, w końcu sama miała ochotę się rozmnażać, faceta nikt do tego nie namawiał.

Z zasady staram się nie życzyć ludziom źle, ale według wszelkich przewidywań, jeśli facet jest żonaty i faktycznie urodziło mu się dziecko, to kobieta raczej z nim długo nie wytrzyma.  Już nie chodzi o całkowity brak dojrzałości emocjonalnej i poczucia odpowiedzialności. Z tekstu sączy się wszechwładny egoizm, przekonanie, że zrobienie dziecka a następnie przyjęcie trybu "fajrant" jest jedynym zajęciem mężczyzny w procesie prokreacji.

Myślę, że kobiecie i dziecku obecność mężczyzny przy porodzie jest zwyczajnie potrzebna. Poród, drodzy panowie, nie jest dla nas. Kto inny jest w tym wszystkim ważny. My, tylko lub aż, asystujemy – i choć pewnie widok sceny do najprzyjemniejszych nie należy, absolutnie nic nie może nas z tego obowiązku zwolnić. Decydując się na małżeństwo (lub partnerstwo) i dziecko nie podjęliśmy decyzji tylko we własnym imieniu, stajemy się odpowiedzialni za wieloosobowy oddział, który od tej chwili będzie przemierzał świat pod naszym światłym, samczym przewodnictwem. Naturaliści nazwą pewnie ten oddział stadem, wszystko jedno. Mężczyzna w pewnym momencie dojrzewa do założenia rodziny – a jeśli w chwili podejmowania decyzji nie był dojrzały, to właśnie nadszedł czas, żeby uświadomił sobie swoją rolę.

A zatem, panowie, bierzmy na klatę opiekę nad żoną i dzieckiem, jeszcze zanim maleństwo się urodzi. Nie traktujmy porodu jako nieprzyjemnej i jednorazowej akcji typu sprawianie ryby, którą najchętniej byśmy ominęli, jeśli tylko będzie okazja prysnąć z kuchni… Moja córeczka przyjdzie na świat za kilka tygodni. Moja żona liczy na mnie w tym trudnym momencie. Nie wyobrażam sobie, że miałbym zostawić je same.
       

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *