Bywa, że zarabiam na życie jako prowadzący imprezy. Bardzo sympatyczna i przyjemna praca – pod warunkiem, że wszystkie współdziałające osoby „grają do jednej bramki” a wśród artystów nie ma tzw. gwiazd, zachowujących się poniżej poziomu przyzwoitości.
Udało się w miniony weekend w Aleksandrowie Łódzkim – ciekawy zestaw wykonawców (Jelonek, K. Kowalska i inni), mili organizatorzy, bardzo przyjazna i kompetentna obsługa sceny. Żadnych skandali, obsuw czasowych, nieprzyjemnych zgrzytów. Impreza, którą warto rekomendować przyjezdnym, nawet z pobliskiej Łodzi. Zwłaszcza, że 3.09 na scenie tamtejszego Amfiteatru już zaplanowano mocno rockowe zakończenie sezonu: Kat, Flapjack, Titus Tommy Gun, Corruption, reaktywowany Gomor… Będzie wesoło.
Ale dwudniowe zjazdy, właśnie takie jak Dni Aleksandrowa, dają powód do rozmaitych, ciekawych refleksji. Oto zupełnie różne postawy. Jelonek, świeżo notujący sukcesy, coraz silniej przebijający się w rockowym światku z solowym projektem: uśmiechnięci, sympatyczni, inteligentni muzycy. Na scenie żywioł, zabawa, ogromne poczucie humoru i profesjonalizm. Zespół K. Kowalskiej: owszem, profesjonaliści. Ale widać atmosferę znużenia, rutyny, nawet pewnego rodzaju niechęci i odrabiania pańszczyzny… Choć oczywiście Kasia Kowalska zgromadziła większą widownię, ludzie zdecydowanie lepiej bawili się na kocercie Jelonka.
I bardzo dobrze. Należało się chłopakom.
l