„Tempo 30” – nowa akcja łódzkich władz ma nas wszystkich przekonać do idei ograniczania drogowej prędkości. Właśnie do trzydziestki – tam, gdzie tylko się da, poza głównymi nurtami ruchu samochodowego. A ja twierdzę, że to faszyzm, ograniczanie wolności obywateli oraz kolejny etap realizowania doktryny cykloterroru miejskiego, obficie promowanej w Polsce przez brukselskich socjalistów – biurokratów.
O co chodzi z trzydziestkami? Ba, oczywiście – o bezpieczeństwo nas wszystkich. Auto musi jechać wolniej, to i pieszego nie przejedzie i na rowerzystę nie wpadnie. Władze Łodzi prezentują z dumą kolejne skrzyżowanie: ulice Kaczeńcowa i Lniana, spora krzyżówka na przeludnionym osiedlu Teofilów. Wprowadzono ograniczenie prędkości, zasadę skrzyżowania równorzędnego, oczywiście rowerową ścieżkę no i gumowe „łamacze resorów”: jedną szykanę w poprzek drogi plus cały szereg podłużnych, oddzielających jezdnie od siebie… Słowem – sielanka. Tyle, że nie dla kierowców: na naszych oczach prawie doszło do stłuczki (kierowcy mają szybko przyzwyczaić się do radykalnej zmiany organizacji ruchu), wszyscy muszą zwolnić, choć śpieszą się np. do pracy, w godzinach szczytu oczywiście tworzą się korki, a Policja już pewnie czeka za rogiem, chętna do karania mandatami za przekroczenie prędkości…
Jak zwykle w przypadku eurokracji bezpieczeństwo ludzi jest tylko pretekstem – do wprowadzania zasad zgodnych z ideologią „zrównoważonego transportu” (gdy brakuje kasy na budowę parkingów najlepiej zmusić kierowców do rezygnacji z jazdy autem, wprowadzając utrudnienia drogowe). Ideologia jest też wygodnym narzędziem do wypełniania urzędniczej kiesy: mandaty, nakładane przez Policję w miejscach „szczególnie niebezpiecznych”, dobrze mogą przysłużyć się biednej gminie. A w ramach akcji „Tempo 30” miejsc ograniczania prędkości ma być coraz więcej. Wprawdzie zmianę organizacji ruchu mają zawsze poprzedzać konsultacje społeczne, ale nie łudźmy się: urzędnicy prowadzą w tym zakresie własną politykę i zrobią tak, żeby wyjść na swoje, co zresztą już wytyka rządzącym w Łodzi samorządowa opozycja.
Zadajmy podstawowe pytanie: dlaczego władza utrudnia życie WSZYSTKIM kierowcom, zamiast wyłapywać i surowo karać tych, którzy naprawdę jeżdżą niebezpiecznie??? Ograniczenie prędkości – tak, ale wyłącznie w miejscu, gdzie jest to naprawdę uzasadnione. Obok szkoły, w zaludnionej lub gęsto zabudowanej okolicy. Ale na skrzyżowaniach osiedlowych, daleko od budynków i tuż obok rzadko zadrzewionego parku? Kierowcy z zasady jeżdżą tak, by nie narażać siebie i innych. Gdy jest niebezpiecznie, zwalniają, w swoim dobrze pojętym interesie – bez żadnych przymusów. Wypadków drogowych nie można wyeliminować, niestety, bo ich sprawcami są z reguły debile. Ludzie bez rozsądku lub wyobraźni, którym jakimś cudem dano prawo jazdy: to dla nich potrzebne są na drodze ograniczenia i restrykcje. A nie dla większości ludzi normalnych, z dobrze działającym instynktem samozachowawczym, którzy wiedzą, jak nie narażać swoją jazdą innych uczestników ruchu. Debili, gdy coś odwalą, trzeba skutecznie wyłapywać i surowo karać! To jest najlepsza prewencja, bo następny kretyn zastanowi się przynajmniej nad tym, czy warto szaleć za kółkiem, skoro innego tak surowo ukarano. System ograniczeń prędkości aż do absurdalnych trzydziestek (toż i bez tego nie da się jeździć po Łodzi wiele szybciej!), wszelkie inne utrudnienia i blokady nie służą żadnemu pożytkowi, ani kierowców, ani pieszych, ani rowerzystów. Służą świetnie urzędnikom, którzy kolejny raz chcą bohatersko udowodnić, jak są nam potrzebni w likwidowaniu problemów życiowych – których sami nam narobili.
„Debili, gdy coś odwalą, trzeba skutecznie wyłapywać i surowo karać! To jest najlepsza prewencja, bo następny kretyn zastanowi się przynajmniej nad tym, czy warto szaleć za kółkiem, skoro innego tak surowo ukarano.” – nie proszę Pana, to nie jest prewencja. To jest działanie po fakcie. Gdyby to była prewencja, to surowym karaniem rozwiązałyby się już wszystkie problemy świata – są przecież kultury w których stosuje się kary cielesne, a w skrajnych przypadkach kary śmierci. W niczym one nie pomagają pomijając nawet to, jakie to kultury wciąż te kary stosują. Stosując Pana spojrzenie na świat, surowo karząc gwałciciela wyeliminujemy kolejnych. To nonsens, Pan mówi tylko to, ci się Panu wydaje.
Chciałbym również zwrócić Panu uwagę na to, że na terenie Polski (zresztą nie tylko u nas) działania terrorystyczne i faszystowskie są zabronione. Albo nie wie Pan o czym pisze używając sformułowań „A ja twierdzę, że to faszyzm, ograniczanie wolności obywateli oraz kolejny etap realizowania doktryny cykloterroru miejskiego”, albo jest Pan świadomy i wówczas mam nadzieję, że zawiadomił Pan już prokuraturę o tych działaniach. Ma Pan taki obowiązek.
Jeśli jednak Pan nie wie o czym pisze, to proszę się dokształcić a nie paplać co ślina na język przyniesie. I życzę Panu, aby nie doczekał się Pan ani nikt z Pana potomków działań faszystowskich na własnej skórze.
Pozdrawiam.
Po namyśle zatwierdzam ten obraźliwy komentarz, z jednego powodu:
„Gdyby to była prewencja, to surowym karaniem rozwiązałyby się już wszystkie problemy świata – są przecież kultury w których stosuje się kary cielesne, a w skrajnych przypadkach kary śmierci.”
Rzecz w tym, że nikt jeszcze nie rozwiązał wszystkich problemów świata. Trzeba natomiast starać się je eliminować i ograniczać. Kara śmierci, nawet kara cielesna mają takie znaczenie prewencyjne, że – to jak z karaniem drogowych debili – wzbudzają strach w potencjalnych zabójcach. Świat jest tak skonstruowany, że ludzie mają większy respekt przed siłą niż przed słabością… Przestępcy, ci drogowi także, nie są żadnym wyjątkiem. Trzeba ich odstraszać możliwością nieuchronnej i surowej kary, to jest właśnie działanie prewencyjne.
„W niczym one nie pomagają pomijając nawet to, jakie to kultury wciąż te kary stosują.”
Naprawdę? Nawet w internecie znajdzie Pan bogate źródła informacji statystycznych co do skuteczności surowych kar dla przestępców. Proszę poszukać wokół amerykańskich republikanów, choć oczywiście źródła takie nie będą nigdy cytowane przez środowiska lewicowe, jakie Pan (zdaje się) reprezentuje. Tymczasem prawda jest taka, że w amerykańskich stanach, gdzie udaje się zachować (dzięki Bogu!) karę śmierci i zasadę swobodnego posiadania broni, przestępczość radykalnie spada. Zanim kolejny raz obraźliwie zarzuci Pan komuś braki w wykształceniu, proszę samemu uzupełnić wiedzę. Gdzie? Cóż, ja nie jestem wyszukiwarką Google.
„Stosując Pana spojrzenie na świat, surowo karząc gwałciciela wyeliminujemy kolejnych. To nonsens, Pan mówi tylko to, ci się Panu wydaje.”
To Pańska interpretacja jest nonsensowna: niczego takiego nie uważam. A pozostałą część Pańskiego wpisu pomijam litościwym milczeniem.