O deklaracji, czyli Gowin odkrywa karty

Jarosław Gowin, zgodnie z oczekiwaniami, pokazał się światu w stylu amerykańskich republikanów.  Jak Polska Razem wkracza do polityki? Ma „wbić klin” między dwie zaciekle tłukące się rywalki, czyli PO i PiS (wiadomo – „gdzie dwóch się bije…). Ma też wprowadzić spokój jako alternatywę dla zażartej wojny między nimi (wiadomo – „zgoda buduje”…). Zatem PR ma na początek całkiem niezły „piar”, dodatkowo podsycany informacją, że już teraz jest ona jedynym prawdziwie wolnorynkowym ugrupowaniem w polskim Sejmie.

Czy na pewno „prawdziwie wolnorynkowym”? Nie wszyscy tak twierdzą: radykalnie wolnościowy KNP z Januszem Korwin – Mikkem zdecydowanie odcina się od jakiejkolwiek koalicji z PR-em. Nie mówiąc już o pomyśle włączenia (wzorem PJN-u) ugrupowania w skład Polski Razem. „To tacy sami złodzieje, jak banda czworga” – mówi dosadnie Korwin, wylewając kubeł zimnej wody na głowy entuzjastów Gowinowej inicjatywy, licząc przy okazji, że wciąż rosnące poparcie dla własnej partii pomoże mu wejść do Sejmu. Kongres Nowej Prawicy jest jednak ugrupowaniem anty-systemowym, deklaruje totalną rewolucję ustrojową kraju, co w ich ocenie jest jedynym możliwym sposobem zapewnienia zamożności naszym obywatelom. Gowin przeciw systemowi nie występuje, mówiąc do nas wprost: jesteśmy partią centroprawicową. Chce więc poseł z Krakowa, w oparciu o dzisiejszą konstytucję, dokonywać zmian gospodarczych. Mają one (jak Gowin mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z dnia 09.12.2013 r. ) spowodować, by ludziom odechciało się masowej ucieczki za chlebem zagranicę.

Gdyby Jarosław Gowin zrobił choć jedną rzecz z tego, co zapowiada w tymże samym wywiadzie, to już byłaby rewolucja. Likwidując obowiązkową składkę ZUS dla firm (przypomnijmy – to 1000 złotych miesięcznie bez względu na zyski), zrobiłby PR dla ludzi w Polsce więcej, niż wszystkie razem wzięte partie, rządzące Polską od 1989 roku. Walka z nadmiernym fiskalizmem to bardzo ważny punkt Gowinowskich zapowiedzi, bo także podatki PR zamierza obniżać i upraszczać. Szkoda, że nie deklaruje likwidacji ZUS ani wprowadzenia dziesięcioprocentowego pogłównego (to najbardziej sprawiedliwy podatek, jaki można wymyślić) – ale do tego trzeba by zmieniać Konstytucję, a jako się rzekło, Gowin radykałem nie jest. Mówi natomiast o jednomandatowych okręgach wyborczych (jedna z największych porażek rządu Donalda Tuska) oraz dużej pomocy dla rodzin w formie bonu wychowawczego (o tym, jak się zdaje, mówił kiedyś PiS). Z tych, najbardziej ogólnych, zrębów programu ma narodzić się poparcie dla PR rzędu dwudziestu procent. Ciekawe, już za pół roku Jarosław Gowin wystartuje pod „jabłkowym” szyldem w wyborach europejskich. To będzie pierwszy sprawdzian poparcia, a zarazem poligon doświadczalny dla nowej partii.

Wątpliwości? Rozsądni zawsze je mają… Jak bowiem zapewnić dużą pomoc finansową dla rodzin bez zwiększania wydatków budżetowych? Tylko przez zmianę instrumentów prawnych? Trudno w to wierzyć, tym bardziej, że Polsce już dziś potrzebne jest konkretne oszczędzanie w sektorze wydatków publicznych. Najlepiej to robić likwidując rozrost biurokracji, przez usuwanie rozmnożonych niepotrzebnie instytucji publicznych. Uwaga – Gowin o tym nie mówi! Dla niego dramatyczny rozrost administracji państwowej na wszystkich szczeblach rządzenia (tak bolesny dla naszych podatników od czasów reform AWS, skończywszy na szaleństwach nepotyzmu Tuska) nie jest problemem… A powinien być, gdy Gowin deklaruje wolnorynkowy charakter partii. Kolejne pytanie – co to jest „demeny voting”??? Mamy rozumieć, że rodzice głosują w imieniu swoich dzieci? Wolne żarty – już pośród dorosłych należałoby robić sprawdziany wiedzy obywatelskiej, by przekonać się, czy wyborcy rozumieją jakiej Polski by chcieli! Tym bardziej nie mogą o Jej kształcie decydować dzieciaki, bez żadnej świadomości polityczej. Gowinowi wymsknęła się bzdura, chyba przy okazji nabierania prędkości w galopie ku władzy… Lepiej niech dzieci zajmują się tym, do czego skłania je natura, czyli zabawą i nauką.

Tak czy owak, stało się faktem coś, co obserwatorzy sceny politycznej od dawna byli przewidywali. Pod bokiem splecionych w śmiertelnych zapasach dwóch największych partii urósł poważny kandydat do przejęcia władzy. Czy mamy prawo mu zaufać? Nie wiemy. Naród zaufał kiedyś Platformie Obywatelskiej, w której był także Jarosław Gowin, o tym zapominać nie możemy w świetle podejmowanych wkrótce decyzji wyborczych. Ale, bez żadnych wątpliwości, polska scena polityczna staje się dziś inna niż do tej pory. Nareszcie.

P.S: Wszystkim zainteresowanych wolnorynkowymi przemianami w kraju polecam z kolei dzisiejszy numer „Rzeczpospolitej” (10.12.2013 r.), publikujący wywiad z Mieczysławem Wilczkiem. To  minister przemysłu z ostatniego komunistycznego rządu premiera Rakowskiego. Jak mówią prawdziwi wolnorynkowcy, Wilczek zrobił dla polskiej wolności gospodarczej więcej, niż Leszek Balcerowicz i wszyscy po nim następujący.

Jedna odpowiedź do “O deklaracji, czyli Gowin odkrywa karty”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *