O monetach EURO, czyli skąd się biorą kolejki

Kilka monet, od dwuzłotówki do ekskluzywnej, złotej pięćsetki, wypuścił Narodowy Bank Polski na okoliczność turnieju EURO 2012. Impreza już w startowych blokach, trudno się przeto dziwić, że każda branża chce zarobić na rozgłosie, jaki wokół turnieju powstaje. Wydaje się, że na emisji okolicznościowych monet zamiast banku lepiej zarobią jednak handlarze. Dawniej mówiło się na nich: spekulanci.

Oto bowiem już dziś wiadomo, że na każdej kupionej monecie jest przebicie jakieś sto czy dwieście procent. Albo i więcej. Według nieoficjalnych informacji, jakie płyną z samego NBP, wtórna cena za komplet czterech srebrnych monet o wartości nominalnej 40 złotych waha się w granicach 1200- 1600 zł. Gra warta świeczki, stąd przed bankowymi drzwiami stoi kilkusetmetrowa kolejka. Od wczorajszego wieczora. NBP zaczął wpuszczać pierwszych chętnych o ósmej rano, ale tylko po dziesięć osób jednorazowo – obsługiwały je zaledwie dwa okienka bankowe. „Stacze” muszą więc wytrzymywać pod bankiem godzinami, wszyscy klną, złorzeczą bankowi… ale w oczach mają niepohamowaną żądzę zysku, wszyscy tę samą. No, może nie wszyscy: przez handlową ciżbę muszą jakoś przebić się prawdziwi kolekcjonerzy, skuszeni pięknem monet… Tkwią więc w kolejce, jedni i drudzy. Choć w głowie się nie mieści, jak można się męczyć tak przez kilka dni, po to tylko, by zarobić parę złotych.

Godna szacunku jest wszelka przedsiębiorczość, chęć zarobku to również jedna z naturalnych ludzkich skłonności. Pytanie brzmi, czy tworząc warunki, w których wytrzymywać muszą setki osób, skuszonych wizją zysku, nie naruszamy przypadkiem zasad ludzkiej godności? Czy musi być tak, że w (podobno cywilizowanym) europejskim kraju, ludzie muszą ustawiać się w komunistycznych ogonkach – nie mają natomiast innych, może mniej uwłaczających, sposobów na zarabianie pieniędzy? Wciąż jest tak, że ludzie muszą imać się wszystkich, nawet poniżających zajęć, by przetrwać, zarobić pieniądze, gdy innych sposobów nie widać. Wiemy, że ludzie na całym świecie ruszają hurmem na hipermarkety, oferujące wyprzedaże. Nie dziwi, że nie tylko w Polsce chętnych do opłacalnych zakupów zawsze widać wielu. Pomimo tej wiedzy, trudno było dziś, na widok kolejki przed bankiem, powstrzymać uczucie zażenowania, wstydu i niesmaku…

Jedna odpowiedź do “O monetach EURO, czyli skąd się biorą kolejki”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.