Dzisiejsza (19.10.2011) „Gazeta Wyborcza” daje na pierwszej stronie artykuł pt.: „Umowy mniej śmieciowe”. Mowa tam o pomyśle rządzących, a reprezentuje ich Minister Finansów Michał Boni, na obciążenie obowiązkową składką ZUS wszystkich, którzy zatrudniani są na umowę o dzieło. Według Ministra osoby te powinny płacić składki, bo za kilkanaście lat i tak wylądują na utrzymaniu państwa. Będą żyć z dopłat do emerytury minimalnej lub z opieki społecznej, pasożytując w ten sposób na polskim systemie socjalnym.
Bezczelność Pana Ministra jest tak potworna, że aż zatyka. Kolejny akt „legalnego” złodziejstwa ze stoickim spokojem zapowiada urzędnik systemu, w którym – bez żadnych konsekwencji – notuje się każdego roku 40 miliardów złotych BRAKU pieniędzy na emerytury! Przy obowiązkowej składce na ten cel!!!
Pracuję od lat na umowę o dzieło, więc zgodnie z dewizą Ministra Boniego, jestem złodziejem, oszukującym Skarb Państwa. Wprawdzie, chcąc jednak zaoszczędzić na emeryturę, odkładam sobie każdego miesiąca stosowną kwotę na prywatnych kontach. Zatem nie zamierzam w przyszłości żerować na polskim systemie socjalnym. Ale nic to, potencjalnym złodziejem i tak jestem… Lepiej więc mój złodziejski zamiar ukrócić, każąc mi płacić dodatkowy podatek. Nie łudźmy się, żadnej emerytury z tego nie będzie! Ale za to złupione ludziom pieniądze (a beneficjentów „umów śmieciowych” jest w Polsce około ośmiuset tysięcy) mogą znakomicie posłużyć na pokrycie kosztów rozdętego ponad miarę systemu biurokratycznej władzy urzędników państwowych. I corocznych strat, jakie każdego roku obciążają z tytułu biurokracji fundusz rzeczywistych wypłat emerytalnych.
Znów Rząd chce przerzucić koszta funkcjonowania państwa na nas, obywateli – w tym przypadku na część, utrzymujących się przy życiu dzięki umowom o dzieło. Światły Rząd nie ma jeszcze pomysłu, czy nowe składki ma płacić sam pracownik, czy jego pracodawca… Pięknie – ciekawe, ilu ludzi zwolnią właściciele firm, gdy dowiedzą się, że muszą ponosić dodatkowe koszta zatrudniania osób, za które dotąd nie płacili… Ciekawe, ilu ludzi radykalnie zbiednieje, jeśli ich dochody – z racji obowiązkowej składki – spadną o jakieś 20 procent! To wszystko Rządu w ogóle nie interesuje, ważne jest utrzymanie systemu, w którym lukratywne posady urzędnicze dzierżą krewni i znajomi polityków zwycięskich partii.
Tymczasem każdy pracodawca, gdy chce zatrudnić kogoś na etat w wysokości 2,5 tysiąca złotych, musi z tego tytułu płacić ZUS-owi 3,5 tys. dodatkowo! Gdyby miał płacić składkę za „śmieciówkę” tej samej wysokości – płaciłby „tylko” 2,7 tys. zł. I według Rządu wszystko jest OK, nic nie trzeba z tym robić! Właściciel firmy to przecież wredny kapitalista, kolejny złodziej, wysysający krew z „opiekuńczego” systemu socjalnego… Zobaczymy, jeśli nie daj Boże naszym władcom uda się ten podatek wprowadzić, ile firm się zwinie. Zobaczymy, jak wzrośnie bezrobocie. I przekonamy się też, jak znacząco zbiednieją ludzie. Ale to nieważne – Rząd przecież sam się wyżywi. Znów – niestety – naszym kosztem.
Zgadzam się z Tobą. Bardzo dobrze wyłuszczyłeś sprawę.
Nie dawno słuchałem radia po wyborach jakiś polityk po wypowiedział się, że rosnąca biurokracja to solidarność ludu pracującego, by i ci drudzy mieli pracę i mogli żyć. Szkoda, że nie potrafię dosłownie odtworzyć tych słów, ale sens zachowałem. Jakiegoś innego słyszałem, że dziwi go bezrobocie, bo jego przyjaciel na wschodniej granicy zatrudnia Ukraińców, bo rodacy nie chcą tam pracować i że jest 1000 miejsc pracy w stoczni Gdańskiej. Wolałbym by urzędnik dostał zasiłek 800 zł niż swoją pensyjkę. Ten kraj to absurd, babcia co nie ma za co żyć sprzedająca kwiatki może teraz dostać mandat na ulicy. bo nie odprowadza podatku. A sobotnie manifestacje jak to powiedział teleekspress to nie bo jest ciężko to solidarnie z Światem.