Do niesłychanej historii doszło wczoraj na sesji łódzkiej Rady Miejskiej… Omawiany był projekt uchwały w sprawie utworzenia Zarządu Zieleni Miejskiej – czyli nowej jednostki budżetowej, centralizującej łódzkie zasoby przyrodnicze. W tym nowym tworze ma znaleźć się również Ogród Zoologiczny. Pomysł wiceprezydenta Łodzi Radosława Stępnia PO budzi mnóstwo kontrowersji. Planuje się utworzenie nowych etatów dla urzędników / polityków, z główną nominacją Arkadiusza Jaksy (szef PO w Pabianicach) na stanowisko dyrektora jednostki. Jako ewidentny przykład partyjnego nepotyzmu, projekt budzi sprzeciw opozycji, która pytała przede wszystkim, czy włączenie ZOO w skład „wyższej” jednostki budżetowej nie zagrozi międzynarodowej pozycji ogrodu. Łódzkie ZOO jest członkiem dwóch organizacji wymiany i hodowli zwierząt zagrożonych, WAZA i EAZA. Zmiana jego struktury prawnej grozi wykluczeniem z tychże sieci…
Nie tylko lęk o to, że w nowej formule ogrodem, zamiast fachowców/ zoologów, zarządzaliby urzędnicy – którzy, jak wiadomo, dzięki demokracji znają się na wszystkim najlepiej – budzi wątpliwości radnych. Oto w kuluarach sesji gruchnęła wieść, że radnym PO narzucono przed tym głosowaniem partyjną dyscyplinę! Radny SLD Jarosław Berger zgłosił w czasie procedowania uchwały wniosek, by uchwałę, jako niejasną i kontrowersyjną, odesłać do ponownego rozpatrzenia w Komisji Ochrony Środowiska. O dziwo, mimo większości PO na sali, wniosek przeszedł. Sprawę więc odroczono, radni zajęli się innymi problemami.
I tu dopiero zaczyna się najciekawsza część opowiadania! Oto pod wieczór, gdy sesja dobiegała końca, prezydent Stępień wszedł na mównicę i – uwaga – ZAPROPONOWAŁ PONOWNE WŁĄCZENIE UCHWAŁY DO PORZĄDKU OBRAD!!! Rzecz bez precedensu w historii łódzkiego samorządu, na którą radni opozycji zareagowali genialnie: opuszczając salę… Wniosek padł z powodu braku kworum, a kuluarowi obserwatorzy sesji donoszą o nerwowych rozmowach radnych PO z prezydent Hanną Zdanowską, która rzekomo przypominała o obowiązującej dyscyplinie głosowania – i konsekwencjach, jakie grożą za jej złamanie.
Zastanawiam się i wydumać nie mogę: cóż takiego wspaniałego zrobił Arkadiusz Jaksa na rzecz Panów – Radosława Stępnia i Andrzeja Biernata, że oto cała łódzka, samorządowa PO aż trzęsie się, by przegłosować utworzenie tej nowej jednostki budżetowej? O co może chodzić Platformie, że teraz tak gwałtownie obstaje za stworzeniem Zarządu Zieleni? Może odpowiedź jest prozaiczna: zbyt wielu członków ugrupowania ma obiecane posady w tej nowej strukturze, by teraz zrezygnować z jej utworzenia.
Albowiem Platforma Obywatelska, co wyraźnie widać w przekroju całego kraju, jest obecnie na etapie konsumowania owoców wyborczego sukcesu. Podkreślają to również liczne publikacje prasowe: PO tworzy budżetowe jednostki, nowe miejsca pracy dla swoich członków, by wykorzystać trwającą jeszcze koniunkturę własnej władzy. Już mówi się o PO jako „najlepszym polskim pośredniaku” – a fakty, takie jak utworzenie w Łodzi departamentów Urzędu Miasta czy obecna, zażarta walka o ZZM, tylko ów stan rzeczy potwierdzają.
PO, co oczywiste, nie jest wyjątkiem. W wolnej Polsce, po roku 1989, każda partia, obejmująca władzę na jakimkolwiek poziomie, uprawia politykę wulgarnego skrótu: TKM. Albo grzeczniej – „po nas choćby potop”. Nie liczą się pieniądze (publiczne, takie przecież są dzielone), ani rozsądek, ani żadne dobro ogółu. Liczy się tylko stworzenie jak największej ilości synekur dla „swoich ludzi”, którzy mocno zasłużyli się partii w czasie walki o władzę. A dziś? Trzeba się śpieszyć: za dwa lata kolejne wybory samorządowe, potem następne i kolejne, należy wyrwać jak najwięcej z budżetowego tortu. Nikt nie może zagwarantować Platformie zostania przy żłobie na trzecią kadencję.
Nie kłaniam się więc opozycji za próbę powstrzymania działań PO, na kilometr pachnących zamachem na wspólną kasę. Jestem pewien, że każda z tych partii w tej sytuacji robiłaby podobnie, broniąc własnego stanu posiadania jak matka dziecka. Jestem im wdzięczny jedynie za próbę obrony przyzwoitości w zaistniałym stanie rzeczy. W Polsce mamy do czynienia z chorym systemem, który władzę, na wszystkich poziomach, łączy ze zbyt dużą ilością majątku do podzielenia między polityków/darmozjadów: zwycięzców aktualnych wyborów. Dlatego trzeba prywatyzować wszystko, co się da! Poza Policją, Wojskiem i Sądami. Dopóki tak się nie stanie, naszym krajem rządzić będą „kompetentni urzędnicy”, którzy większościowym głosowaniem zapewniać sobie będą faktyczne uwłaszczanie się na publicznej składce… Póki naród tego nie zrozumie, póty Polska nie stanie się normalnym krajem.
A sprawa przyszłości łódzkiego ZOO nadal czeka na rozstrzygnięcie. Oby pomyślne…