Zamieniono tablice pod Smoleńskiem. W nocy, bez uprzedzenia kogokolwiek, kto wybierał się nazajutrz na obchody tragicznej rocznicy. W miejsce wiszącej od listopada polskiej inskrypcji pojawiła się dwujęzyczna, z rosyjskim tłumaczeniem – ale z wymazanym tekstem o „sowieckiej zbrodni ludobójstwa”…
Zuzanna Kurtyka, córka zmarłego tragicznie w katastrofie smoleńskiej prezesa IPN mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że wieszanie oryginalnej, pierwszej tablicy odbywało się w asyście rosyjskich służb specjalnych. Wtedy nikt z Rosjan nie zgłaszał wątpliwości, nie protestowano, wszystko działo się na oczach tamtejszych dziennikarzy, było filmowane. Dziś rosyjska strona twierdzi, że nikt nie pytał jej o pozwolenie na wywieszenie napisu tej treści i bez rosyjskiej translacji. Na miejscu lokalni urzędnicy tłumaczą coś mętnie o protestach społecznych, a moskiewskie MSZ w oficjalnej nocie oznajmia, że tablica wywieszona była nielegalnie i że już dawno informowało polską stronę o powinności zdjęcia napisu.
Całkowicie rozumiem postępowanie strony rosyjskiej. Ale nie według nieoficjalnych argumentów – jakoby termin „ludobójstwo” był niewygodny ich rządowi z przyczyn politycznych lub materialnych (rzekomo boją się ataku opozycji oraz roszczeń ofiar stalinowskiej czystki). Rozumiem rosyjskie władze, bo ich postępowanie bardzo logicznie wpisuje się w ciąg tamtejszej polityki wobec Polski. To rosyjskie władze, a nie jakieś „poljaczki” będą decydować o tym, co było ludobójstwem, a co nie. To w końcu rosyjska wierchuszka, nikt inny, może decydować jakie tablice, w jakim języku i w jakiej treści będą pojawiać się na sowieckiej ziemi – a obcym wara.
Nigdy Rosja tak naprawdę nie przyznała się przed światem do Katynia. Termin „ludobójstwo” jest tylko pretekstem – nie ma mowy, przynajmniej na dziś, o jakiejkolwiek ocenie skali tej zbrodni: w tej chwili nie jest w ogóle możliwe stwierdzenie, że jej popełnienie obciąża Stalina i jego reżim. Moskwa nie uznała za słuszne uderzyć się w piersi na oczach opinii publicznej i tylko od suwerennej decyzji rosyjskiej władzy będzie zależeć, jaka prawda w tej sprawie ujrzy ostatecznie światło dzienne. Rosja odbywa rokowania z pozycji siły, smoleński incydent z tablicą jest kolejnym potwierdzeniem tej prawdy. Tym bardziej bolesnym, że dokonanym w niezwykle smutnej chwili, tragicznej dla rodzin ofiar katastrofy tupolewa i żyjących jeszcze potomków ofiar Katynia.
Nie ma żadnej zmiany rosyjskiej polityki w sprawie Katynia, nadal jest buta, władczość, poniżanie Polski w oczach świata, pokazywanie, kto jest silniejszy. A my? Jak reagujemy? Obserwujmy bacznie poczynania polskiej strony: na razie mamy oświadczenie naszego MSZ z oczekiwaniem od Rosjan lepszej współpracy. Oraz deklarację prezydenta Komorowskiego, że dziś nie złoży kwiatów pod wymienioną tablicą, tylko pod nieodległym krzyżem. No i będzie rozmawiał z Dmitrijem Miedwiediewem. Jestem ogromnie ciekaw, co uda Mu się wywalczyć…