O animozjach kibiców, czyli żenada i poruta…

Tomek Wieszczycki, znany i ceniony przecież zawodnik, dziś w zarządzie Łódzkiego Klubu Sportowego, wypowiadał się kiedyś często do prasy, nie uciekał od wywiadów i komentarzy. Zapytany przez reportera Dziennika Łódzkiego, jak ocenia grę lokalnego rywala – Widzewa, powiedział, że Widzew to jest na Widzewie, a w Łodzi jest jeden klub – ŁKS.

Rówieśnikowi i koledze ze szkoły średniej (Tomek był rok niżej, w systemie nauczania indywidualnego – ale pisaliśmy maturę w tym samym XXVI LO) nie mogę jakoś zapomnieć tej niefortunnej wypowiedzi… Podobnie, jak trójce: Ariel Jakubowski, Artur Kościuk, Marek Saganowski incydentu z pokazaniem na Widzewie koszulek ŁKS, ukrytych pod trykotami Odry Wodzisław, w której wszyscy podówczas występowali. Podobnie, jak Arkadiuszowi Mysonie identycznego spektaklu – tyle, że podczas meczu przy Al. Unii, gdy na t-shircie pod spodem napisane było: „Śmierć żydzewskiej kurwie!”…

Nie mam za złe powyższych incydentów dlatego, że akurat kibicuję Widzewowi i bywam tam czasem spikerem. Dzięki pracy wokół drużyn ŁKS (bywałem spikerem również na meczach ich piłkarzy i siatkarek, relacjonowałem wielokrotnie mecze wszystkich zespołów ligowych ŁKS, także na wyjazdach) poznałem i polubiłem działających w tym klubie ludzi. Bardzo doceniam serdeczną i rodzinną atmosferę, jaka panuje przy al. Unii, nawet wobec osób z zewnątrz. Dzięki Markowi Łopińskiemu, działaczowi od lat związanemu z ŁKS, zrobiłem spikerską licencję.

Wypominam te zdarzenia, bo nie umiem zrozumieć, skąd biorą się w niektórych – skądinąd sympatycznych piłkarzach – instynkty, podsycające nienawiść wobec lokalnego, sportowego rywala. Prymitywne, mało szlachetne odruchy, skłaniające do agresji osobników o świadomości pierwotniaka, którzy za jedyny cel mają bicie reprezentantów innych barw klubowych – a lokalny rywal jest najbliższym, najłatwiej osiągalnym celem ataku.

Osoby aktywne w sportowym światku, najczęściej zawodnicy, pełnią w środowiskach kibicowskich funkcję idoli, przywódców opinii. Ludzie inteligentni umieją dystansować się od zachowań piłkarzy, mniej wyrobieni będą bez żadnej refleksji naśladować ich zachowanie. Wśród ludzi, ktorych jedyną świętością są barwy klubowe, postawa idola będzie funkcją jedynego autorytetu – nie ma go w domu, szkole, później w pracy, jest tylko na boisku. Ten autorytet powinien pamiętać, że jego zachowanie cały czas jest pilnie obserwowane. Przykro mi, ale nie pamiętam podobnego, prowokacyjnego zachowania jakiegokolwiek piłkarza Widzewa wobec lokalnego rywala.

Namawianie do nienawiści i agresji jest ohydne. Może też przynieść opłakane skutki: mamy tego przykłady po ustawkach kibolskich. Tam zdarza się śmierć… Czy autorzy podobnych zachowań wezmą odpowiedzialność za życie młodych ludzi, zadźganych nożami w imię walki z lokalnym wrogiem???

Problem dwóch (lub więcej) klubów sportowych w jednym mieście mamy nie tylko w Łodzi. „Walczy” Wisła z Cracovią, Arka z Lechią, nienawidzi się w Rzeszowie Stal z Resovią, nawet w Warszawie Legia z Polonią, i tak dalej – i podobnie. Mam wrażenie, że z tą wzajemną, śmiertelną nienawiścią w Łodzi jest najgorzej. Zachowania piłkarzy, wzmacniające ten stan rzeczy tylko pogarszają sprawę.

I jakoś nie przypominam sobie, żeby na przykład w takim Glasgow, gdzie na lokalną rywalizację Celticu z Rangersami nakłada się poważny kontekst religijny, nie można było spokojnie chodzić po mieście w szaliku jednej z tych drużyn. Identycznie w Mediolanie, miejscu świętej wojny Milanu z Interem. Kto był i widział, potwierdzi. Marzy mi się chwila, gdy w jednym pubie kibicować będą spokojnie przy piwie młodzi ludzie w szalikach ŁKS i Widzewa. Owszem, może wymieniający się kąśliwymi, złośliwymi epitetami – ale nie agresywni wobec siebie. Bo w cywilizowanym świecie normalnym ludziom nie przychodzi do głowy, by na widok kibica w szaliku innej drużyny wyciągać z kieszeni nóż.

Jedna odpowiedź do “O animozjach kibiców, czyli żenada i poruta…”

  1. Tylko idiota, napisze to jeszcze raz „IDIOTA”, może stwierdzić, że w Łodzi jest jeden klub piłkarski. Od 1910 roku wiadomo, że są dwa.
    Moja osoba kibicuje Widzewowi, natomiast wielu moich znajomych jest „za” ŁKS-em. Chociaż ja im zawsze powtarzam, że każdy w życiu popełnia błędy 🙂 Nie jest to powodem do nienawiści. Owszem wzajemnie żartujemy ze swoich klubów, oczywiście z przymrożeniem oka (np. po wymianie koszulek okazuje się, że konieczna jest wizyta u dermatologa bo jakiś świerzb na skórze jest).
    Z kobiecego punktu widzenia, nienawidzić kogoś kto nosi buty od Louboutina, a samemu chodzić w butach Ralpha Laurena.
    Życie jest za krótkie, żeby marnować je na kłótnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.