O Grzegorzu Sandomierskim, czyli ktoś niezłe lody kręci…

Pojechali nasi grajkowie na zgrupowanie do Austrii – i nagle sypnęło kontuzjami. Głównie bramkarskimi… Odpadł Fabiański, który wściekły nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Tytoń, ni stąd ni zowąd, też nabawił się  urazu. Szczęsny, o bogowie, gra od kilku miesięcy z naruszonym barkiem! Nagle, kilkanaście dni przed turniejem, zostaliśmy prawie bez golkiperów w składzie!

Jestem w stanie założyć się o każde pieniądze, że – sprowadzonego awaryjnym trybem – bramkarza Grzegorza Sandomierskiego zobaczymy na Euro w polskiej bramce. Jeśli, miejmy nadzieję, Szczęsny będzie zdrowy, najpóźniej w grupowym meczu numer trzy ( z Czechami) Sandomierski wejdzie między słupki. Jeśli uda nam się wywalczyć dość punktów z Grecją i Rosją, spotkanie przeciwko Czechom będzie o przysłowiową pietruszkę. Tak samo, gdy oba pierwsze mecze przegramy, wówczas trzecie spotkanie (jak w Korei) żadnego znaczenia mieć już nie będzie. Tak czy owak, jestem pewien: Sandomierski zagra, na sto procent.

Czemu tak uważam? Otóż Sandomierski, młody i sympatyczny zawodnik białostockiej Jagiellonii, jest jedynym w narodowej ekipie bramkarzem jeszcze nie sprzedanym do zachodniego klubu. Owszem, przymierzano go do gry w Beneluksie, ale zamiar nie wypalił. Czemu teraz ma się udać? Ano, ktoś z pewnością stoi za tym, by dać chłopakowi szansę pokazania się na gigantycznym targowisku, jakim będzie EURO 2012. Wystarczy jeden mecz między polskimi słupkami, a jak jeszcze młody złapie parę razy piłkę, kontrakt zapewniony. Nie ma chyba potrzeby dodawać, że menedżerowie, którzy taki transfer pomogą zrealizować, dopisują sobie na kontach bardzo miłą prowizję. W takiej wysokości, dla której warto powalczyć o szansę gry Sandomierskiego na turnieju.

Dlatego sprawa z naszymi bramkarzami bardzo brzydko mi pachnie, choć piszę te słowa na dziesięć dni przed inauguracją mistrzostw. Zobaczymy, przekonamy się, czy moja spiskowa teoria się sprawdzi. Mówię – jeśli Sandomierski zagra choć raz, a potem podpisze kontrakt z jakimś zagranicznym klubem, jestem więcej niż pewien, że za całą sytuacją stoją „powody” nic wspólnego ze sportem niemające. Oby tylko chłopak zagrał na poziomie, bo nie daj Boże, jeśli jego występ nałoży się (choćby w przypadku urazu Szczęsnego) na konieczność wybronienia polskiej ekipy przed degradacją – trzeba tylko będzie mocno zaciskać za Grzesia kciuki…

EDIT: Koledzy „na fejsie” zwrócili mi uwagę, że nie mam racji:

http://www.transfermarkt.co.uk/en/grzegorz-sandomierski/profil/spieler_55263.html

Sandomierski jest zawodnikiem Racingu Genk, wypożyczonym jedynie do Jagiellonii. Byłem pewien, że Genk rozwiązał ten kontrakt (biję się w piersi!), nie zmienia to jednak sensu powyższego wpisu. Po mistrzostwach można zawodnika zdjąć z ławy w słabiutkim Genk (pewnie nawet od Jagi by dostali…) – i zarobić na nim zacną kasę. Na cytowanej stronie jest nawet nazwisko agenta Sandomierskiego – Ireneusz Hurwicz. Pewnie udzieliłby w tej sprawie szczegółowych informacji. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.