Z Ruchem, ŁKS-em, teraz z Legią. Trzy kolejne porażki Widzewa bolą i martwią. Nie ma punktów, ale przede wszystkim jakość gry znacząco spadła w porównaniu z początkiem sezonu. Jest kryzys sportowy – ale być może na rzeczy jest też coś więcej…
Zacznijmy od tego, że znów są problemy z wypłatami dla piłkarzy. Nieoficjalne wieści jak zwykle muszą jakoś przecisnąć się na zewnątrz, choć klub bardzo pilnuje strategii informacyjno-wizerunkowej. No, ale skoro już nawet łódzkie gazety piszą o pomyśle „zamrożenia” pensji zawodnikom – to wiadomo, że dobrze nie jest. W tej sytuacji pojawia się czynnik poza-sportowy, który może (choć z pewnością nie musi) mieć wpływ na grę drużyny. Obawiałem się o jej motywację także pod koniec poprzedniej rundy, po haniebnie przegranym meczu w Zabrzu z Górnikiem. Dziś, niestety, temat powraca – i straszy kibiców.
Jeśli nie pieniądze (a raczej ich brak) decydują o nagłym obniżeniu formy zespołu, to co? Do znudzenia powtarzać można o problemach Widzewa w środku pola. Ładnie widać to podczas telewizyjnych transmisji, jak choćby z Łazienkowskiej, gdy realizator pokazywał boisko wzdłuż. Rzut oka na ustawienie Widzewiaków: blok obronny, tuż przed nim, kurczowo trzymający się własnego pola karnego defensywni pomocnicy. Między nimi a napastnikami i dwójką skrzydłowych – dziura. I tak właśnie grał Widzew z Legią w drugiej połowie: piłka z obrony do przodu „na aferę”, gdzie jak zwykle bezproduktywnie (czytaj: bez wsparcia z drugiej linii) grają młodzicy, Dzalamidze i Okachi. Pierwsza połowa wyglądała lepiej, bo za rozgrywanie piłki, co było sporym zaskoczeniem, wziął się Ben. Niestety został zdjęty, co poskutkowało wprowadzeniem chaosu do gry zespołu.
Zmiany trenera Mroczkowskiego sprawiają wrażenie wykoncypowanych wcześniej – bez żadnego związku z duchem bieżącej gry. Jakby plan o zdjęciu Bena był podjęty przed meczem i został zrealizowany bez związku z dobrą grą tego zawodnika… I to nie pierwszy przypadek, gdy dokonywane roszady w składzie budzą zdumienie osób postronnych. No, ale to trener Mroczkowski odpowiada za politykę kadrową zespołu. O ile można było chwalić go za udaną inaugurację pracy w Widzewie, teraz pozycja trenera zaczyna się delikatnie chwiać. Wyrzucanie Mroczkowskiego byłoby błędem, trzeba wziąć pod uwagę m.in. kadrowe kłopoty drużyny. Ale przydałyby się konsultacje z jakimś bardziej doświadczonym szkoleniowcem, bo doświadczenia chyba trochę trenerowi na ławce brakuje.