O remisie z Legią, czyli klątwa przełamana…

Remis Widzewa z Legią to pierwszy punkt, wywalczony przez łódzką drużynę w meczu tych rywali w XXI wieku. Można więc mówić o przełamaniu klątwy, która towarzyszyła Widzewowi od czasów wielkich triumfów, jakie odnosił nad stołecznym – odwiecznym – rywalem. Niektórzy w Widzewie nazywali to „klątwą Grajewskiego”, że niby dawny współwłaściciel klubu, odchodząc w niesławie i zostawiając po sobie spaloną ziemię, miał splunąć przez lewe ramię, złorzecząc drużynie na wiele kolejnych lat… Wygląda na to, że czar wreszcie prysł, choć do pełnego sukcesu, czyli pozbawienia Legii kompletu punktów w warunkach ultra – emocjonującego spotkania, jeszcze trochę brakuje.

Trzeba zacząć od tego, że remis jest wynikiem sprawiedliwym. Ciężar gry przez cały mecz przetaczał się, to pod jedną, to pod drugą bramkę. Gol dla Widzewa po karnym – jak pokazały powtórki, zupełnie słusznym. Bramka dla Legii pod koniec meczu nie uznana, również nie ma mowy o sędziowskiej pomyłce. Obie drużyny miały groźne sytuacje… Najważniejsze, że Widzew wreszcie nie przestraszył się Legii, zagrał otwartą piłkę i w sumie sprawdził się jako drużyna. Było wprawdzie sporo błędów indywidualnych, ale bądźmy uczciwi: personalnie Legia jest zespołem znacznie wyżej od Widzewa notowanym na piłkarskiej giełdzie.

Nie udało się wygrać, ale z punktu, wywalczonego w meczu z – było nie było – liderem tabeli i potencjalnym mistrzem kraju, cieszyć się trzeba. Pojawiło się przy okazji kilka znaków zapytania… Co się dzieje z widzewską murawą, od dwóch spotkań urągającą podstawowym warunkom do gry w piłkę? Jakie tajemnicze sprawy stoją za absencją w składzie Dudu i Ben Radhii, który wyleczył kontuzję, a nie było go nawet na ławce? Czy mają w drużynie jakąkolwiek przyszłość Ostrowski i Oziębała? Miejmy nadzieję, że wszystko to wkrótce się wyjaśni.

Jedna odpowiedź do “O remisie z Legią, czyli klątwa przełamana…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.