O nieporozumieniach netowych, czyli jak źli Czesi Malkovitcha okradli

Skandal – John Malkovitch padł ofiarą kradzieży w czeskiej Pradze. Stracił m.in. dwa telefony, laptopa, dokumenty… Wszystko w przeddzień wyjazdu do Łodzi. Spędził 3,5 godziny na czeskim posterunku Policji, wskutek czego do Polski dotrze z opóźnieniem. Organizatorzy robią wszystko, by mistrz uświetnił o 19-tej planowane spotkanie z jego udziałem w jednym z kin.

Dobrze, że nie okradli go w Łodzi – tak można by rzec, wspominając wyjątkowego pecha mojego miasta do wydarzeń o charakterze negatywnym… W ostatnich latach, jeśli Łódź w ogóle trafia na czołówki gazet, to z powodu jakichś straszliwych porażek: kryminalnych, politycznych, towarzyskich. Tak, jakby ogólnopolskie serwisy szczególnie dbały, by tej Łodzi zbyt mocno nie promować, jeśli już zdarzy się tutaj coś dobrego lub ciekawego.

Wizyta Malkovitcha na zakończenie sezonu kulturalnego będzie w Łodzi ciekawostką – gdybym wydawał dziennik ogólnopolski, z pewnością sięgnąłbym po taki materiał. Zobaczymy, jak zareagują wydawcy dużych telewizji, stacji radiowych, jutrzejsze gazety.

Wystarczyło natomiast, bym na FB wrzucił pierwszą, jeszcze niesprawdzoną notkę o praskiej kradzieży, już odezwały się szydercze głosy. „Spisek antypolski”, „kara za nieczyste myśli”… Niektórzy lubią żywić się kpinami. Gdy ktoś odważy się głosić poglądy inne, niż grupa bezmyślnych owiec, omotanych polityczną poprawnością – każdy pretekst dobry jest, by dać upust nienawiści. Czekamy więc na kolejne erupcje, tylko potwierdzające jakże trafną myśl, słynną dzięki Łysiakowi – „jedzmy gówno, miliony much nie mogą się mylić”…

Jaka szkoda, że w Polsce nie ma egzaminu na uzyskanie praw wyborczych.