Widzew zakończył rundę mocnym akcentem, wygrywając w Poznaniu z Lechem. Nie było to błyskotliwe zwycięstwo, raczej wymęczone trzy punkty po skutecznym murowaniu własnej bramki i jednej szczęśliwej akcji. Ale dobrze, że Łodzianie wykorzystali słabą formę rywala, bo w przekroju rundy bywało z tym różnie. Zdarzały się błyskotliwe sukcesy, jak z Jagiellonią czy Śląskiem – i wstydliwe wpadki, jak z ŁKS-em czy Legią… Bilans wychodzi więc na zero, a raczej tak na trzy z plusem, w szkolnej skali ocen od 1 do 6.
Jak grali poszczególni piłkarze?
Maciej Mielcarz – nadal twierdzę, że nie jest to żaden wybitny zawodnik. Ale w ostatnich meczach imponuje skutecznością, ma dobry refleks – odbija wtedy, gdy jest to potrzebne. To na polską ligę wystarcza w zupełności. Dobry bilans Mielcarza to w znacznym stopniu zasługa postawy obrońców, nie dopuszczających do zbyt wielu groźnych sytuacji pod własną bramką. Niemniej oddajmy Maćkowi sprawiedliwość, rundę na pewno może zaliczyć do udanych, co wyraźnie znalazło potwierdzenie w statystykach rundy: Widzew stracił bardzo mało goli. Oby tak dalej!
Jakub Bartkowski – młody obrońca w pełni wykorzystał okazję, jaka nadarzyła się po kontuzji Łukasza Brozia. Wskoczył na prawą flankę i okazał się jednym z objawień rundy! Gra bez żadnych kompleksów, nie boi się żadnego rywala. Może tylko zbyt mało wspiera kolegów w poczynaniach ofensywnych – ale mając przed sobą bardzo aktywnego z przodu Adriana Budkę, asekuruje doświadczonego kolegę… Zdecydowanie, runda na plus i gratulacje za udany debiut.
Jarosław Bieniuk – w tym półroczu defensywa jest najmocniejszą stroną Widzewa, a „Palmer” to najbardziej doświadczony i chyba najpewniejszy punkt naszej obrony. Zdarzały mu się wpadki, jak w meczu z Wisłą – ale generalnie, w przekroju rundy, trzeba nazwać Bieniuka zawodnikiem niezastąpionym. Potrafi stworzyć zagrożenie przy stałych fragmentach gry, dzięki wzrostowi wygrywa w polu karnym pojedynki główkowe. Byle tylko umiał inicjować ataki, jak niezapomniany Tomasz Łapiński…
Ugo Ukah – oto facet, który pracuje na pozytywach: gdy tylko mu się powodzi, notuje serię udanych wydarzeń. Tak było z nominacją do kadry Nigerii, która wyraźnie wzmocniła psychikę naszego piłkarza, jednego z najdłuższym stażem w drużynie. Ugo jest twardzielem, kibice mówią, że potrafiłby przyjąć na głowę cegłę, spadającą z trybun… To widać na boisku, choć czasami sympatycznego obrońcę ponoszą nerwy – może bezmyślnym zagraniem osłabić drużynę, schodząc do szatni z czerwoną kartką na koncie. Mimo to świetnie współpracuje z Bieniukiem, tworzą jedną z najlepszych par stoperów w lidze – nadto Ukah, mimo słusznej postury, umie poradzić sobie także na boku obrony.
Sebastian Madera – wciąż niespełniony talent, który do kłopotów ze zdrowiem dołożył w tej rundzie konflikt z kibicami. Nie wiadomo, czy zostanie wiosną w zespole, chodzą pogłoski o jego zamiarach transferowych. Byłoby szkoda, gdy Sebastian jest w formie, tworzy dużą wartość w defensywie, wprowadzając tam spokój i porządek. Podobnie jak Bieniuk czy Ukah – dobrze gra głową.
Dudu – to lewy obrońca, jakich w polskiej lidze brakuje, bo świetnie umie zainicjować akcję ofensywną skrzydłem oraz dośrodkować po stałym fragmencie. Dzięki temu jest skutecznym asystentem. Obecny Widzew atakuje głównie skrzydłami, więc Dudu jest w zespole niezbędny – zwłaszcza, że wciąż nie mamy lewego pomocnika z prawdziwego zdarzenia. Mimo to ocenę Brazylijczyka muszą obniżyć niepewne interwencje w defensywie, a takich zdarzyło mu się w tej rundzie kilka.
Hachem Abbes – sprowadzony do Widzewa jako zmiennik na lewą obronę, z konieczności grał na prawie każdej pozycji w defensywie. I błysnął talentem, a przede wszystkim uniwersalizmem: gdy musiał zastąpić stopera czy defensywnego pomocnika, w ogóle nie było widać w zespole luki na tej pozycji. Dlatego Hachem okazał się cennym nabytkiem i dobrze się stało, że Widzew ma takiego piłkarza.
Adrian Budka – zaczynamy przegląd drugiej linii od prawej strony, a tam z pewnością działo się przez pół roku najwięcej dobrego. Adrian jest dobrym duchem, liderem i motorem napędowym zespołu. Wyróżniał się walecznością w każdym meczu i choć krytycy wypominają mu podeszły wiek oraz braki techniczne – uważam, że w przekroju rundy nie można wskazać w zespole aktywniejszego piłkarza. Nie jest tajemnicą, że Budka zostawia serce na Widzewie, możemy więc być pewni jego postawy, nawet wtedy, gdy czasy nie są najlepsze. Budka odpowiada za konstruowanie większości akcji ofensywnych zespołu, młodsi koledzy na pewno mają się od kogo uczyć – przede wszystkim motywacji, postawy na boisku.
Mindaugas Panka – reprezentant Litwy jest zawodnikiem, po którym na pewno możemy spodziewać się dużo więcej. Środkowy, defensywny pomocnik – na pewno waleczny, dobry w destrukcji. Ale zdecydowanie zbyt mało kreatywny. Bardzo często myli się w wyprowadzaniu piłki po odbiorze, zbyt rzadko skutecznie podaje w ataku pozycyjnym, gdzieś zniknęła jego umiejętność strzału z dystansu… W tej rundzie zdecydowany spadek dyspozycji.
Bruno Pinheiro – spisałbym go na straty, gdyby nie zaskakująco udany mecz z Lechem. Kilka świetnych podań otwierających, sztuczki techniczne – wreszcie bramka, przesądzająca o sukcesie na trudnym terenie… Może to jest sposób na wykorzystanie chłopaka: ustawiać go z przodu, za napastnikami lub w roli kreatora gry. Ma duże umiejętności indywidualne, jest w miarę szybki i zwinny, może powinien odpowiadać za konstruowanie akcji? Zwłaszcza, że w Widzewie takiego zawodnika bardzo brakuje.
Krzysztof Ostrowski – moja ocena tego piłkarza jest jednoznacznie negatywna a mijająca runda tego w żaden sposób nie zmieniła. Gdy wychodzi w pierwszej jedenastce, zawsze jest najsłabszym punktem drużyny. Mówiąc szczerze, nie wiem co on jeszcze robi w Widzewie.
Piotr Grzelczak – w systemie gry z jednym napastnikiem, wystawiony do walki „na aferę” i to bez należytego wsparcia ze środka boiska, nie miał Piotrek łatwego zadania. I to go trochę rozgrzesza ze słabej skuteczności, jaką Grzelczak prezentował w tej rundzie. Mimo to uważam, że stać go na więcej. Przy obecnej sytuacji kadrowej wróciłbym do koncepcji z Piotrem na lewej pomocy: jest silny, przebojowy, dobrze dośrodkowuje lewą nogą. Byłby chyba bardziej przydatny z boku boiska, dogrywając kolegom.
Nika Dzalamidze – okrzyknięty gwiazdą, rewelacją i zbawieniem pokazał się w dwóch meczach i zgasł. Próbowano to na wszelkie sposoby wyjaśniać. Mnie się wydaje, że młodemu piłkarzowi trochę zawrócili w głowie niezbyt odpowiedni doradcy… Wygląda na to, że ktoś za wszelką cenę próbuje robić z Gruzina towar eksportowy o dużej wartości. Pewnie po to, by zgarnąć prowizję z jego transferu na klubu na Zachodzie. Póki co, Widzew nie ma z Dzalamidze większego pożytku i jeśli rzeczywiście Jagiellonia zdecyduje się go wykupić, raczej żadnej tragedii z tego u nas robić nie należy.
Princewill Okachi – mam wrażenie, że ten chłopak ma papiery na dobrą grę, ale jego potencjał pozostaje niewykorzystany. Chyba niepotrzebnie ustawiany jest często na lewej pomocy, bo ma umiejętności gry kreatywnej. Mógłby grać jako playmaker, cofnięty napastnik lub egzekutor: oczywiście warunkiem jest stworzenie mu takiej szansy. Jest młody, wszystko przed nim.
Przemysław Oziębała – ma wśród kibiców wielu przeciwników, ale potrafi strzelać ważne bramki, jak ta przeciwko Wiśle na inaugurację. Cały czas jestem zdania, że „Ozi” to typowy snajper, którego wszakże musi obsługiwać podaniami jakiś kreatywny pomocnik. W takim systemie Przemek umie zdobywać gole, co udowadniał wcześniej, m. in. jako gracz Zagłębia Sosnowiec. Problem w tym, że Widzew nie ma kreatywnego pomocnika. Albo inaczej, żadnego z posiadanych piłkarzy w tej roli nie wykorzystuje.
Ben Radhia – wymieniany jako napastnik, bo grał tam ostatnio, zadziwiając umiejętnościami skutecznych działań w pierwszej linii. Mam wrażenie, że Benowi nie brakuje dobrej woli i ambicji, potrafi być na boisku wojownikiem, posiada do tego predyspozycje. Ale kontuzje przytrafiają mu się zbyt często. Podobnie jak Igorovi Alvesowi, przy którym można zakończyć podsumowanie drużyny twierdząc, że jeśli piłkarz z Brazylii ma talent do rozgrywania piłki, musi poczekać, aż zdrowie pozwoli mu na pełne wykorzystanie możliwości…
Pomijam świadomie całą armię juniorów, z której można by wyróżnić jedynie Piotra Mrozińskiego – ten umiał przebić się do zespołu i z roli defensywnego pomocnika wywiązał się poprawnie, kilka razy. Pozostali czekają na swoją szansę i niewątpliwie są przyszłością drużyny.
Czekamy więc na wiosnę w wykonaniu podopiecznych Radosława Mroczkowskiego, który musi sobie radzić zarówno z problemami kadrowymi, jak i z niezbyt jasną sytuacją materialną klubu. Na razie radzi sobie dobrze, umiejętnie wykorzystując dany potencjał, zbierając punkty jak tylko się da, choć czasem kosztem atrakcyjności gry zespołu. Zdaje się, że nie ma co liczyć na spektakularne transfery w przerwie zimowej, więc obserwujmy to dalej z nadzieją, że przyszły rok przyniesie więcej pozytywnych wiadomości.