Witam wszystkich serdecznie!
Pewnie większość osób, których będę miał zaszczyt powitać jako czytelników bloga, to znajomi – bliżsi lub dalsi, przyjaciele bądź ludzie, podtrzymujący ze mną kontakt, w jakiejkolwiek formie. Może też zdarzyć się, że wizyty będą tu składać osoby całkowicie mi nieznane, lub tacy, którzy dzięki internetowej relacji staną się moimi znajomymi.
Dziękuję, że jesteście. Wszyscy, realni znajomi czy przypadkowi zaglądający są dla mnie ważnymi gośćmi. Trochę w myśl teorii postmodernistów, że ogląd odbiorcy dopełnia dzieło sztuki. Nie traktujmy blogowania jako gałęzi literatury pięknej, ale cóż, każda ekspresja słowa pisanego zasługuje na miano twórczości. O klasie tejże na razie nie dyskutujmy.
W sensie zawodowym jestem dziennikarzem, pracuję w lokalnej stacji telewizyjnej, TV TOYA. Podobno cechuje mnie uniwersalizm, to chyba prawda – z zainteresowania, a często z formalnej konieczności, spojrzeniem ogarniać muszę w zasadzie każdą dziedzinę życia, od polityki przez kulturę do sportu. Najczęściej w zakresie łódzkim, lokalnym, ale z natury rzeczy szerzej: obserwuję rzeczywistość, polską, światową, w różnych jej przejawach. Często aż kipi we mnie ochota, by wnioski ubrać w słowa, czasem gorące – by taka publicystyczna lawa mogła zyskać jakiekolwiek ujście… Od razu powiem: nie będzie tu wspierania żadnej opcji politycznej. Niczym Stefan Kisielewski, mam poglądy – gospodarcze. Konserwatywno-liberalne, z takiej perspektywy zamierzam opisywać sprawy, które otaczają nas wszystkich, drażnią, irytują i bolą. Jednakże wbrew licznym piewcom rozwiązań kompromisowych w polityce, wcale nie uważam, że połączenie liberalizmu PO z konserwatyzmem PiS miałoby dla Polski znaczenie zbawienne. Z pewnością odkryjecie to w moich kolejnych wpisach.
W sensie hobbistycznym jestem muzykiem rockowym. Od wielu lat grywam na gitarze basowej, najbliższe mi dźwięki metalowo-gotyckie. Zakładałem Sacriversum, przez osiem lat współtworzyłem Artrosis, dziś z przyjaciółmi rozpoczynamy (wraz z nowym rokiem) przygodę w nowo założonym Electric Chair. Czasem korci mnie, by dla odświeżenia nastroju pograć trochę bluesa – ale na to brakuje już czasu. Może wystarczy go na pisanie: ten blog ma zmieścić w sobie również uwagi w sprawach muzycznych, szołbiznesowych, tykających rzeczywistości polskiego rynku muzyki rozrywkowej.
Jest o czym pisać. Oby tylko wystarczyło – mnie weny, a Wam cierpliwości. Niemniej powołuję ten blog z nadzieją, że wiele ciekawych dyskusji znajdzie tu swój początek.
Zapraszam Was serdecznie do ich podejmowania!
Remigiusz "Remo" Mielczarek