Fran Alvarez, Luis Silva, Imad Rondić, Dawid Tkacz, Antoni Klimek… To nie są nazwiska, które znawców ligowego futbolu rzucałyby na kolana. Mowa o pięciu z grupy siedmiu zawodników (dwaj pozostali to rezerwowi bramkarze), którzy tego lata pojawili się w kadrze Widzewa Łódź. Wszyscy zostali pozyskani na prawach wolnego transferu, czyli nie trzeba było za nich płacić. Co prawda okienko pozwalające klubom na kontraktowanie nowych zawodników jeszcze się nie zamknęło – ale w opinii wielu kibiców zespół jest słabszy niż w poprzednim sezonie. Czy na pewno o to chodziło działaczom łódzkiego klubu?
Nie wolno nam ani oceniać tej drużyny przed sezonem, ani też – w myśl przysłowia – chwalić dnia przed zachodem słońca. Ponadto, tu z kolei przytoczymy inne powiedzenie, każdy żołnierz nosi w plecaku marszałkowską buławę. Na tę chwilę, jeszcze przed inaugurującym rundę jesienną meczem z Puszczą Niepołomice w Sercu Łodzi (niedziela 23.07, godz. 20.00) sezon zaczynamy z czystą kartą, a każdy z zawodników ma szansę po swojemu ją zapełnić.
Kibice jednak mają prawo wyrażać zaniepokojenie i – w rzeczy samej – robią to na internetowych forach. Aż kipi tam od złości skierowanej przeciwko działaczom Widzewa, od trenera i dyrektora sportowego przez zarząd aż po właściciela klubu, a sprowokowanej niezbyt trafionymi, zdaniem fanów, decyzjami transferowymi. Powtarzają się głosy, że skoro ogłaszani są kolejni sponsorzy, a znów udało się pobić rekord sprzedaży stadionowych karnetów na cały sezon, w obliczu ewidentnej poprawy stanu finansów klubu należało wydać pieniądze na pozyskanie bardziej znaczących piłkarskich nazwisk. Takich, za które trzeba byłoby zapłacić, a w myśl tej zasady, że jakość kosztuje, wzmocniłyby siłę drużyny bardziej niż ci, którzy za darmo do niej przyszli.
Nerwowi komentatorzy domagają się wyrzucenia z pracy poszczególnych działaczy, zwłaszcza w obliczu zakończonej latem poprzedniej rundy, tak kłującej w oczy (i kibicowskie serca) serią sześciu pod rząd porażek na własnym stadionie. Przy al. Piłsudskiego 138 nigdy coś takiego się wcześniej nie zdarzyło, przynajmniej gdy chodzi o bilans rozgrywek ligowych objętych powojennymi statystykami. Trzon drużyny odpowiedzialnej za haniebną serię utrzymano w Widzewie, choć niemal każdy z pozostawionych tu zawodników kolejnych formacji (od bramkarza przez obronę, drugą linię i atak) ma na swoim koncie bardzo słabe występy i koszmarne błędy, decydujące o stratach punktowych.
Mimo pozbycia się z dotychczasowego zespołu kilku, w ocenie sztabu szkoleniowego, najsłabszych ogniw minionej wiosny, by uczciwie rozliczyć całą drużynę należałoby chyba wymienić ją w całości. No, może w 90-ciu procentach. Żadnych konsekwencji fatalnej rundy nie poniósł też trener Janusz Niedźwiedź, do którego działacze wciąż mają pełne zaufanie, pozwalając mu na realizowanie autorskiej wizji szkoleniowej w Widzewie przez kolejne rozgrywki.
Osoby decyzyjne w klubie zachowują spokój. Podczas otwierających sezon: konferencji prasowej (18.07) oraz prezentacji drużyny (19.07) nie było mowy o konkretnych planach na pozyskiwanie następnych zawodników. Mówiono natomiast o zrealizowaniu wcześniejszych zamierzeń, zarówno od strony polityki transferowej jak też w kontekście letnich przygotowań do rundy. Fatalna wiosna ewidentnie należy już w Widzewie do złych wspomnień. Dokonano obrachunków z inauguracyjnym sezonem beniaminka w Ekstraklasie, dominuje patrzenie w przyszłość oraz koncepcje związane z rozwojem klubu i drużyny na kilku płaszczyznach, m.in. w związku z planami budowy ośrodka treningowego w Bukowcu.
Zasadniczo – to słuszne podejście, kłopot w tym, że kibice trwożliwie w ową przyszłość spoglądają, pełni obaw, czy drużyna w obecnym składzie personalnym zdoła utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. I właśnie o tym przekonamy się już niebawem. Kluczowe znaczenie dla rozwoju ligowych wypadków ma zwykle pięć pierwszych kolejek: wówczas widoczne stają się cele, jakie realizować będą mogły w sezonie poszczególne drużyny.
Początek rundy nie jest jednak dla Widzewa zbyt komfortowy (przynajmniej w założeniach), bo po inauguracyjnym pojedynku u siebie z tegorocznym beniaminkiem, Puszczą Niepołomice, trzeba będzie zaliczyć dwa trudne wyjazdy – do Szczecina i Białegostoku. Już w czwartej kolejce mamy elektryzujące wszystkich derby w Sercu Łodzi, a następnie kolejny wyjazd, tym razem do Zabrza. Jeśli drużyna nie zaliczy tego toru przeszkód, będzie miała kłopot, by nadrobić ewentualne straty punktowe. Tego w środowisku Widzewskim nikt raczej jednak pod uwagę nie bierze.