O zmianach w zespołach, czyli praca lub zabawa, trzeba wybrać…

Fani często rozpoczynają dyskusję, gdy w ich ulubionym zespole dochodzi do zmian personalnych. Ilu ludzi, tyle zdań – często surowo oceniających politykę kierownictwa zespołu. Wiele w tym niesprawiedliwości, sporo żalu, najwięcej niewiedzy. Ostatnio zawrzało wokół VADER, bo z kapeli odeszli w jednej chwili basista Reyash i perkusista Paweł. Jak zwykle w takich wypadkach, każda strona prezentuje światu odrębną wersję wydarzeń.

Zacznijmy od tego, że sprawy personalne są wewnętrzną kwestią zespołu. Fani oczywiście mają prawo je oceniać, ale jednoznaczne ferowanie wyroków – na pewno było tak czy siak – jest z pewnością nieuczciwe. Prawda leży wewnątrz formacji, jak w każdej firmie, gdzie ktoś rządzi a ktoś inny jest zatrudniony – i tak powinno być. Gdy ktoś na forum publicznym wywleka rozmaite żale czy pretensje, nie mając żadnej wiedzy na temat procesów, zachodzących w zespole, wyrządza szkodę formacji i powinien milczeć.

A czemu w ogóle dochodzi do zmian personalnych w zespołach? Powody mogą być rozmaite.

Zasadniczo kapele rockowe można podzielić na takie, które żyją z grania oraz te, które na graniu nie zarabiają, traktując swą aktywność muzyczną jako hobby. Gdy zespół osiąga poziom popularności, pozwalający na życie z muzyki, wówczas przyjmuje wszelkie cechy przedsiębiorstwa. Firma musi działać skutecznie, by zarobić – a to wymaga oczywiście określonych działań ludzi, którzy ją tworzą. Trzeba pamiętać, że jeśli założyciel zespołu poświęcił życie zawodowe, a często i prywatne, by móc czerpać dochód ze swej muzycznej działalności, stawia na szali całą egzystencję. Najczęściej decyzyjność skupiona jest wówczas w rękach jednej osoby, lub dwóch – rzadziej trzech, które w pewnym momencie postawiły wszystko na jedną kartę… Tak jest z VADEREM. Ciężka, wieloletnia praca Petera i Mariusza Kmiołka zaowocowała wysoką pozycją zespołu na arenie międzynarodowej. Peter zostawił studia by móc cały swój czas inwestować w kapelę, jego fima to VADER, z tego żyje. Jako lider ma więc prawo decydować o składzie personalnym firmy, którą powołał do życia. Stawia też warunki ludziom, którzy ją współtworzą. Muszą oni spełniać określone kryteria zawodowe – a jeśli nie odpowiadają im warunki, jakie przedstawia pracodawca, mogą odejść. Jak w każdym normalnym przedsiębiorstwie.

VADER, BEHEMOTH… Te przykłady pokazują, że jeśli całego swojego życia nie podporządkujesz idei rozwoju zespołu, który staje się twoim miejscem pracy, efektu nie osiągniesz. Peter i Nergal korzystają więc z tego, na co zasłużyli pełną wyrzeczeń drogą do sukcesu. Mają pełne prawo decydować o warunkach dla ludzi, których dobierają jako współpracowników. Nie widzę w tym nic dziwnego.

Zupełnie inny typ zespołu tworzy się wówczas, gdy jego muzycy zarabiają gdzie indziej, a granie służy im wyłącznie do zaspokojenia  pasji. Można tak grać latami, dokładając do interesu, ale mieć za to wielką satysfakcję z samego grania, współtworzenia muzyki z przyjaciółmi. Wtedy kapela firmą w rozumieniu gospodarczym stawać się nie musi – wskutek tego dyscyplina, związana z planowaniem wszelkich działań grupy nie bywa tak oczywista. Tryb działania, w którym tworzący grupę ludzie nie muszą zapewnić sobie egzystencji dzięki poczynaniom muzycznym jest na pewno spokojniejszy. Ale też – coś za coś – nie można liczyć na kokosy, gdy kapeli nie poświęcasz całej swej energii, a jedynie tyle, na ile pozwala ci bieżący splot zobowiązań życiowych.

Tak lub tak, innej drogi nie ma. I trzeba rozumieć tych, którzy prowadząc zespoły, będące dla nich jedynym lub głównym źródłem zarabiania na życie rozważnie stawiają kroki, związane z działaniem kapeli. Nikt nie chce, żeby jego firma zbankrutowała! Dlatego wszystkim fanom, wymądrzającym się na forach w sprawie zmian personalnych w zespołach, polecam kubeł zimnej wody na rozpalone czoła.